Dzisiaj zwiedzaliśmy Wielki Pałac i Wat Phra Khaew oraz Wat Pho i Wat Arun – ogólnie taki maraton po świątyniach. Opisywać nie będziemy, bo nie jesteśmy w stanie opisać tych cudnych wrażeń. Na pewno warto mieć na to wszystko więcej czasu, żeby nie pędzić, tylko delektować się tą architekturą, posiedzieć w świątyni, zapalić kadzidełko… Uwagi: Czytaliśmy na forach o tuktukowcach i majfrendach i wszystko się zgadza. Wciskają dokładnie te same kity każdemu o zamkniętej świątyni i wielkim Buddzie, do którego tylko oni mogą nas dowieźć. Wat Arun jest możliwa do zwiedzania tylko do 18. My mieliśmy plan, żeby być tam o zachodzie słońca ok. 19:30, ale jakoś wyszło, że byliśmy wcześniej i okazało się, że pan kazał wszystkim wychodzić po 18. Tu nastąpiła mała zmiana planów, tzn. postanowiliśmy jeszcze jedną noc spędzić w BKK. Jutro China Town, pałac Vinnanmek i nie tylko…Aha kupiliśmy kartę pre paid TRUE MOVE (sim inter) na rozmowy międzynarodowe do Polski wychodzi na stacjonarne 2 TBH, na komórki 8 TBH przez kod 00600 lub 18 thb do wszystkich przez kod 006 (TEPSA rulez ;)) Na razie ta promocja jest do 4 marca – może przedłużą, kartę spokojnie kupicie w 7/11 (szczegóły na truemove.com lub truemove.net ). Dzisiaj z jedzona zaliczyliśmy: zupa tajska na śniadanie (Maciek), ja nie byłam taka odważna, ale było to lepsze niż moje ‘continental breakfast’ (Aga), potem sok z kokosa (pychota za 2 zeta), pad tai (Aga), które było pyszne i ryż coś tam (Maciek) – ryż miał być z owocami morza, ale pan nie zrozumiał, bo znał tylko słowo cziken, więc "sifut" okazał się "czikenem". Teraz idziemy na coś dobrego, na razie.
Lokalizacja Bangkoku na mapie geoblogu jest do poprawy (uwierzcie, ale na prawdę my wiemy gdzie jesteśmy ;) ), nie wiem czy to problem z łączem, czy jednak blog szwankuje, ale i tak jest ok. Mimo wszystko nie jesteśmy w Afryce :)
Foto wkrótce