Geoblog.pl    apacino    Podróże    Azja z dzieckiem w roli głównej. Kto: Aga, Maciek, Olaf, Tomek; gdzie: Malezja, Tajlandia i Singapur    Mediolan – smutne zderzenie znanego europejskiego miasta z tym, co widzieliśmy kilka godzin wcześniej.
Zwiń mapę
2013
22
lut

Mediolan – smutne zderzenie znanego europejskiego miasta z tym, co widzieliśmy kilka godzin wcześniej.

 
Włochy
Włochy, Milano Centrale
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 22665 km
 
Plany zwiedzania Mediolanu oczywiście mieliśmy, ale wiadomo, że pogoda w lutym zwykle nie sprzyja spacerom, a ta dzisiejsza szczególnie. Przylecieliśmy do Mediodilanu na lotnisko Malpensa, a tam przeżyliśmy szok! Nie spodziewałam się, że lotnisko nie low costowe i obsługujące droższe linie lotnicze może funkcjonować tak daremnie i może tam pracować tak niemiła obsługa. Nie chodzi o to, że porównuję w tej chwili to lotnisko do singapurskiego, ale nasze Chopina jest o niebo lepiej zorganizowane i ładniejsze. Pierwsza sprawa, zaraz po przylocie idę do toalety i szukam miejsca na zmianę pieluszki Olafa, ponieważ mimo informacji o przewijaku, takiego przewijaka nie znajduję, przewijam go w toalecie, a potem rozpaczliwie zaczynam szukać kosza na śmieci, chodząc z pieluchą i dzieckiem na rękach. W tym samym czasie do tej samej toalety wchodzi kilka kobiet pochodzenia arabskiego i widzę, jak wszystkie się zastanawiają, gdzie jest chociaż jeden kosz na śmieci. Dla mnie to jest żenada, bo w rezultacie damska toaleta po kilku minutach wyglądała okropnie, ponieważ wszelkie rzeczy, które powinny wylądować koszu, wylądowały w okolicach blatów z kranami do mycia rąk. Sprawdziłam jeszcze ze dwa razy, w żadnej kabinie, ani w ogólnym pomieszczeniu nie widziałam ani jednego kosza na śmieci! Potem kolejny szok. Nasze bagaże dotarły, ale proszę zgadnąć, czego nie dostaliśmy? Oczywiście wózka Olafa. Już mi się ciśnienie podniosło, na samą myśl przechodzenia tego samego, co przeszliśmy po wylądowaniu w Singapurze jeszcze raz, do hotelu mamy ze stacji ponad kilometr w śniegu z deszczem i minusowej temperaturze z małymi i dużymi plecakami i dzieckiem na rękach, to już ponad nasze siły. W Kuala Lumpur nie było aż tak źle, bo taksi jest tania i nie musieliśmy chodzić z bagażami i dzieckiem na rękach po mieście, szukając hotelu, a w Mediolanie niestety nasz budżet taksówek nie przewidywał. Ale wracając do wątku wózka, czkamy i czekamy, Olaf płacze, w końcu Maciek zauważył jedną osobę z obsługi odbioru bagaży i spytał, czy może gdzieś indziej można odebrać wózek, bo go nie ma wraz z torbami. Okazało się, że wózek jest na jakimś zupełnie innym stanowisku, ale tu kolejny szok, jest połamany i zupełnie nie nadaje się do użycia. Jak podeszliśmy do stanowiska składania reklamacji i bagażu zagubionego, zdębiałam! Jeszcze nigdy nie widziałam tak długiej kolejki na tym stanowisku. Wniosek nasuwa się sam. Oczywiście pani w okienku stwierdziła, że za wszystko odpowiada linia lotnicza, choć z doświadczenia wiem, że często na lotnisku docelowym walą bagażami w podłogę pracownicy obsługi konkretnego lotniska. W każdym razie pojawiła się po jakimś czasie przedstawicielka linii i zaproponowali nam wózek zastępczy lotniskowy, po czym dostałam jedną kartkę ze standardowym przepraszamy ble ble ble i załatwiaj to sobie dalej wszystko sama z linią lotniczą, do tego musiałam się jeszcze upomnieć o wersję po angielsku, bo pani wręczyła mi to wszystko po włosku. Generalnie nic się nie dowiedziałam, oprócz tego, że mam się skontaktować i sobie to załatwić z linią i dostanę wózek zastępczy. Zaoferowaną nam spacerówkę (jak twierdzą jedyną, jaką mogą nam dać) okazał się wózek marki coś tam coś, który od razu dostał od nas przydomek Ferrari z Malpensy, brudny, za mały, pasy bezpieczeństwa na zasadzie byle były, ogólnie beznadziejny, ale przynajmniej ma wszystkie koła. No i żeby było jeszcze sympatyczniej, na powitanie, w miejscu odbioru bagażu zawsze stają wózki bagażowe, ale na Malpensie musisz zapłacić za nie 2 Euro, ale żeby było ciekawiej, jak nie masz drobnych monet, nie ma nikogo z obsługi, a jak ktoś się pojawi to jedyne, wzrusza ramionami. Byliśmy świadkiem, jak jedna z pasażerek po wrzuceniu dwa razy po 2 Euro podeszła w końcu do kogoś z obsługi, pytając, co jest grane, a pan burknął, że chyba popsute. Pani straciła 4 Euro i dalej była bez wózka. Po porostu chcieliśmy już z tego lotniska jak najszybciej wyjść.
Dla porównania mogę tylko podąć, jak załatwialiśmy sprawę zniszczonej walizki w Warszawie: Zastaliśmy poproszeni do stolika wypełniliśmy wszelkie formularze, osoba z obsługi odpowiedziała na wszystkie nasze pytania, nikt nie kazał nam się samemu zająć sprawą, tylko została przekazana, a my podaliśmy tylko orientacyjny koszt walizki i mieliśmy czekać na dostawę nowej.
Zatrzymaliśmy się w hotelu Kennedy w centrum. Hotel mały, ale przyjemny i z własną łazienką, jest czysto i nam się podoba. Do zamku Sforzów podjechaliśmy metrem, potem na piechotę przez la Scalę, zadaszoną galerię zabytkowymi uliczkami doszliśmy do słynnej katedry. Całe to „zwiedzanie” zajęło nam nieco ponad godzinę, ale kiedy tu jest godzina popołudniowa, dla nas to późny wieczór, więc Olaf już chciał spać, a my po nieprzespanych nocach tez. Do tego, po 30 stopniowych upałach niezwykle intensywnie odczuwamy zimno i deszcz ze śniegiem
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2013-02-24 13:00
Myślę ,ze wszystko się dobrze zakończy lecz może warto poczytać :
http://sestian.geoblog.pl/podroz/20267/turkish-airlines-historia-zaginionego-bagazu
 
 
apacino
Agnieszka i Maciek
od 2011 dołączył Olafek :)
zwiedzili 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 203 wpisy203 167 komentarzy167 1563 zdjęcia1563 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
26.10.2014 - 26.10.2014
 
 
02.08.2013 - 18.08.2013
 
 
01.08.2013 - 01.08.2013