Geoblog.pl    apacino    Podróże    Maroko 2010    Marakesz dzień 1
Zwiń mapę
2010
13
lip

Marakesz dzień 1

 
Maroko
Maroko, Marrakesh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3487 km
 
Wstajemy bardzo wcześnie rano i jedziemy do Marakeszu. Jest 13 lipca i Maciek dostaje miejsce w autobusie nr 13! Od razu przypomina mi się Tunezja 13 lipca w piątek, gdy nas okradli w Tunisie. Zagryzam zęby i myślę, że to głupoty i wszystko będzie ok., aż do czasu, gdy zaraz obok naszego siedzenia i prawie na Maćka stopach ląduje ‘paw’. Czytaliśmy dużo o problemach lokomocyjnych Marokańczyków i tym, że normalką jest jazda autobusem z wymiotującymi pasażerami, ale niestety teraz musimy to zobaczyć na własne oczy i poczuć własnym nosem. Niestety, pani która wsiadła do autobusu, wlała przed odjazdem swojemu maluchowi całą butlę mleka i niedługo potem wszystko, co chwila, lądowało na podłodze, a pani miała to całkowicie gdzieś i nawet nie poprosiła kierowcy o worek, tylko wystawiała malucha jak najdalej od siebie. Postanowiliśmy się natychmiast z pechowego miejsca ewakuować, mimo że bilety były przypisane do konkretnych miejsc. Trudno, najwyżej będziemy udawać, że nie wiemy, o co chodzi, a po angielsku prawie nikt tam się porozumiewa, więc powinni dać nam spokój. I tak też się stało. Jechaliśmy przepiękną trasą przez przełęcz Tiznit, która słynie ze stromych i wąskich zboczy i licznych zakrętów. Z tego też powodu niektórzy pasażerowie zasłaniali okna, robili się zieloni na twarzy i siedzieli z przygotowanymi woreczkami. Potem jechaliśmy przez różową dolinę, gdzie skały i ziemia faktycznie mają różowy kolor. Dla nas ta trasa była bardzo ciekawa i atrakcyjna. W Marakeszu byliśmy już ok. 13. Od razu idziemy do polecanego przez przewodnik hotelu Essuaira i mimo jego popularności, udaje się nam dostać pokoik z oknem na zewnątrz. Polecamy ten pokój (nr 8) z dwóch powodów: po pierwsze, ma okno na dwór, a nie na dziedziniec – czyli można śmiało zrobić sobie przeciąg i do tego nikt w okna z patio nam nie zagląda, po drugie, jest zaraz obok łazienki, więc słychać, że ktoś już skończył brać prysznic i jak się szybko wystartuje, nie czeka się w kolejce ;) Sam hotel nie jest w super stanie, ale ma wszystko, co trzeba, jest czysty i ma dobry stosunek ceny do jakości (tylko 100 MAD za dwie osoby). Pierwszy kontakt z miastem: bardzo gorąco, specyficznie ‘pachnie’, głośno, kolorowo. Największa atrakcja Marakeszu – plac Jemma El Fna faktycznie za dnia jest wyludniony i nieciekawy, pełno na nim nachalnych sprzedawców i zaklinaczy węży, treserów małp i kobiet oferujących malowanie henną, dopiero późnym popołudniem i wieczorem ożywa pełnią barw, dźwięków i zapachów. Maćkowi plac nie bardzo się spodobał, a dla mnie był taki, jakim go sobie wyobrażałam. Wieczorem gromadzą się na nim setki mieszkańców, żeby zjeść w jednej z wielu jadłodajni, w powietrzu unosi się gęsty dym z grilowanych i smażonych potraw, obok stoiska rozkładają sprzedawcy ślimaków oraz wyciskacze świeżych soków z pomarańczy. Jednak najciekawsze widowisko zaczyna się, gdy na ulicy swoje dywaniki rozkładają gawędziarze, sprzedawcy dziwnych ziół i zasuszonych zwierząt, wróżbici i inne dziwne indywidua. Mieszkańcy jeszcze do dziś przychodzą posłuchać dziwnych opowieści, a atmosferę tajemniczości podsycają gazowe lampki, które każdy rozkłada wraz ze swoim małym kramem.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
apacino
Agnieszka i Maciek
od 2011 dołączył Olafek :)
zwiedzili 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 203 wpisy203 167 komentarzy167 1563 zdjęcia1563 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
26.10.2014 - 26.10.2014
 
 
02.08.2013 - 18.08.2013
 
 
01.08.2013 - 01.08.2013