Do tej pory wspominamy ten wyjazd jako najbardziej spartański. To dlatego, że jechaliśmy kompletnie na spontana, mięliśmy za mało pieniędzy tylko na noclegi (studenckie czasy), całe jedzenie opierało się na kilku konserwach mielonki turystycznej i zupkach chińskich, a nasze dzienne porcje żywieniowe to:
śniadanie- 2 kromki okropnego chleba tostowego z 2 plasterkami mielonki, obiad – jedna zupka chińska na 2 osoby, kolacja – to samo co na śniadanie. Jedliśmy też jeżyny, które rosły po drodze na plażę i zazdrościliśmy królikom w mini ZOO, dokarmianym przez dzieci smacznym razowym chlebem. Nie liczyliśmy też kilometrów w drodze po słodką wodę, której musiało starczyć na herbatę, zupkę chińska i toaletę ;) Ale było super!