Jazda busem (nazywane są latającymi trumnami) jest atrakcją samą w sobie. Czas dojazdu obłędny, ale kierowca ma ciężką nogę, więc nic dziwnego. Nasza rada - nie patrzeć na to, co robi kierowca i ufać, że się dojedzie w jednym kawałku. Po drodze mijaliśmy okropny miejsce - płonące wysypisko śmieci. Nagle, jadąc główną drogą, wjeżdżamy w kłęby dymu, nic nie widać, ale nie należy się martwić, bo kierowca z pewnością zna każdy zakręt tej drogi. Tym razem jesteśmy jedynymi turystami i nie ma problemu, każdy doradza, gdzie wysiąść.
Znalezienie busa jest jeszcze łatwiejsze i wygląda mnie więcej tak: idziesz na dworzec autobusowy, łapie cię za rękę ktoś i mówi miejscowość, ty mówisz no ,no i mówisz Kairouan i ktoś zawsze zaprowadzi cię do właściwego busa - bułka z masłem.
W Kairouanie największą atrakcją jest wielki meczet, do którego przyjeżdżają dziesiątki autokarów z turystami, następnie ci turyści idą do zaprzyjaźnionego z biurem podróży sprzedawcy dywanów, nabywają towar za wygórowaną cenę i wracają, a jak mają szczęście, to jeszcze ktoś pozwala na rzut oka na medinę. Nie wiedzą, ile tracą.
My postanowiliśmy nie ograniczać się jedynie do meczetu, który jest jednak lekko przereklamowany, natomiast medina to istne cudo. W Kairouanie jest tyle pięknych zabytków i klimatycznych miejsc, że meczet przy nich jest tylko koleją budowlą (choć imponującą). Warto zobaczyć Baseny Aghlabidów, ale przede wszystkim meczet cyrulika-przepiękny.
Kairouan faktycznie słynie z wyrobu dywanów, ale warto poszukać czegoś samemu, my też nie mogliśmy oprzeć się pokusie zakupu choćby małego dywanika, jako pamiątki, ale kupiliśmy go w tak cudnym budynku, że dywanik wydał się nieziemski ;) Sklep był dawniej haremem. Medina jest prześliczna, klimatyczna i można się zagubić w wąskich i pustych uliczkach. Byliśmy zachwyceni!