Geoblog.pl    apacino    Podróże    Azja z dzieckiem w roli głównej. Kto: Aga, Maciek, Olaf, Tomek; gdzie: Malezja, Tajlandia i Singapur    Ostani dzień w Singapurze
Zwiń mapę
2013
21
lut

Ostani dzień w Singapurze

 
Singapur
Singapur, Singapore City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12058 km
 
Dzisiejszy dzień postanowiliśmy spędzić na luzie w ogrodach nad zatoką, Gardens by the bay. Tu jest link do oficjalnej strony:
http://www.gardensbythebay.com.sg/en/home.html
Jest to stosunkowo nowa atrakcja (jeszcze niedawno była w budowie), ale już przyciąga tłumy i nie ma się co dziwić! Dojazd jest dziecinnie prosty, wystarczy dostać się kolejką MRT do hotelu z łodzią przystanek Bay Front i zaraz za nim śledzić drogowskazy do ogrodów. Swoją drogą hotel od tyłu wygląda równie imponująco, a z kładki prowadzącej do ogrodów jest też piękny widok na młyńskie koło (Singapore Flyer). Drzewa na razie wydają się typowo futurystyczne, ale z pewnością, kiedy obrosną, będą jeszcze piękniejsze. Gardens by the bay mają wiele atrakcji darmowych. Płatne wejścia są do Domu Kwiatów i do Lasu w Chmurach, a także na most zawieszony pomiędzy futurystycznymi drzewami. Bardzo, ale to bardzo nam się wszystko podobało. Myśleliśmy, że 3 lub 4 godzinki wystarczą na wszystko, ale zostały jeszcze ogrody zewnętrzne, na które nam nie starczyło czasu, bo trzeba było jechać na lotnisko. Jak dla mnie, takie miejsca w środku wielkiego miasta to cud, miód, malina! Wstępy do obu atrakcji 28 dolarów singapurskich (mniej więcej 70 zł) a na zawieszony most 5 dolarów (około 13 zł). Naprawdę warte tej ceny, a wrażenia niezapomniane, jeśli ktoś lubi pochodzić po ogrodach i to do tego sztucznych, bo np. Tomek zauważył, że dla niego, to taka kwiaciarnia, ale ja mówię tutaj o moich subiektywnych odczuciach. Do tego te wszystkie singapurskie ułatwienia dla ludzi z dziećmi i dla dla osób niepełnosprawnych, wszędzie windy, dostosowane toalety – tu muszę się na chwilę zatrzymać, żeby wspomnieć o toalecie damskiej. To że jest czysta i lśni, to oczywistość, ale co mnie urzekło, to udogodnienia dla matek z dziećmi: na drzwiach są obrazki Mamy i dziecka, co znaczy, że obok muszli klozetowej jest też zawieszane krzesełko z pasami dla dziecka, żeby było bezpiecznie. Zastanowił mnie jeszcze mały pisuar w damskiej toalecie, ale jego wysokość może świadczyć tylko o tym, że projektant wnętrza pomyślał też o mamach wchodzących tu z małymi pociechami płci męskiej. Jeśli chodzi o pokoje do przewijania, to brak mi słów! Czas ucieka, trzeba jechać na lotnisko. Singapur warto zobaczyć i zatrzymać się tu nawet na tydzień. Jest tu tyle atrakcji, że głowa boli. Miasto jest bezpieczne i „łatwe” dla turysty, każdy mówi po angielsku, świetne oznaczenia, czytelne znaki, a ceny, no cóż…wysokie jak na Azję. Jeśli znajdzie się tanią hinduską knajpę, można zjeść roti itp. Za 15 zł na dwie osoby, ale są też chińskie jadłodajnie serwujące potrawy o średniej cenie 100 zł na osobę, więc trzeba niestety zwracać uwagę na ceny w menu. W sklepach towary też nieco droższe, co znaczy, że porównywalne do polskich ;) Za pokoje hotelowe płacimy nieco więcej, ale przynajmniej ten w którym byliśmy, za 2 noce na 3 osoby zapłaciliśmy około 509 zł, co po podzieleniu przez 3 nie daje aż tak wysokiej ceny, a standard i czystość bez zarzutu, do tego mieliśmy możliwość zostawienia bez żadnych opłat bagażu do wieczora. Mówi się, że Singapur to taki Manhattan, któremu się udało. Zgadzam się z tym i chętnie tam wrócę.
Za co lubię singapurskie lotnisko::
- za to, że jak chodzisz chwilę i wyglądasz na nieco zagubionego, podejdzie ktoś i zaproponuje pomoc.
- obsługa z uśmiechem, informacja z uśmiechem, a ludzie nie sprawiają wrażenia, że pracują tu za karę.
- perfekcyjny angielski, nawet pani sprzątająca toalety mówi po angielsku.
- toalety czyste i pachnące, w kabinie płyny do dezynfekowania desek sedesowych lub nakładki higieniczne, czysto i lśni na błysk
- pokoje dla matek i ojców (!!!) z dzieckiem. Pełny komfort. Przewijak, w niektórych miejscach podkłady do przewijania, osobny zamykany pokój z kanapą do karmienia, w niektórych pomieszczeniach był nawet dystrybutor gorącej, ciepłej i zimnej wody do przygotowywania mleka.
- darmowy Internet, nie tylko w twoim laptopie, ale w lotniskowym komputerze też
- darmowe połączenia telefoniczne na terenie lotniska i połączenia z lotniska.
- 3 terminale połączone są szybką kolejką, oczywiście darmową.
- wszędzie schody ruchome, windy i ruchome chodniki, na podłogach dywany.
- kontrola paszportowa jest ileś tam razy, ale kontrola bagażu podręcznego jest dopiero tuż przed wejściem na pokład samolotu, więc wchodzisz z dowolną ilością płynów i pozbywasz się ich niedługo przed wejściem do samolotu, ale nawet jak nie masz wody, to nie problem, bo wszędzie są kraniki z wodą zdatną do picia.
- nasz maluch się nie nudził, jest dużo przestrzeni do biegania.
- wszystko świetnie oznakowane, choć trzeba się liczyć z dość dużymi odległościami, po lotnisku jeżdżą meleksy.
Podsumowując, jeśli zapłaciliśmy wysokie opłaty lotniskowe, to przynajmniej wiem, za co ;)
Takich lotnisk i tak wysokiego poziomu usług życzyłabym sobie wszędzie na świecie.
Nasz lot z Singapuru nieco się opóźnił, potem jeszcze czekaliśmy dość długo na pozwolenie lądowania i krążyliśmy nad Doha, a nasz bilet przewidywał 50 minut na transfer między samolotami. Oczywiście dostaliśmy stosowne kolory biletów i zawieszek na szybki transfer, ale coraz bardziej, baliśmy się, że nie zdążymy. W końcu zostało nam już tylko niespełna pół godziny, a bramki zamykane są na 10 minut przed startem. Zaraz po wylądowaniu razem z połową samolotu biegliśmy do hali transferowej na ‘szybki transfer’, kontrola przeprowadzona została błyskawicznie, potem biegiem do bramek, na których widniał napis ‘last call Milan’ i już byliśmy w autobusie do samolotu. Nigdy tak szybko nie byliśmy odprawieni, jak teraz, wszystko zajęło niecałe 15 minut. Wniosek jest taki, że z Qatar Airways 50 minut na zmianę samolotu wystarczy, ponieważ mają dobrze zorganizowane lotnisko w Doha. Pozostał jedynie niepokój o nasze bagaże, czy zdążą je przeładować do kolejnego samolotu, ale nie było problemu, bo po zajęciu miejsc, jeszcze chwilę trwało, zanim ruszyliśmy. Lot minął nawet dobrze, Olaf prawie cały czas spał, gorzej było w drugim samolocie, bo nasz synek obudził się o „swojej” 8 rano, czyli w środku nocy nowego czasu i śmiertelnie się nudził w ciemnym samolocie, pełnym ludzi próbujących spać. Niestety ta noc nie należała do przespanych, ale najgorsze miało się okazać dopiero po wylądowaniu…

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (42)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2013-02-24 13:01
Świetny wpis , pozdrawiam
 
BPE
BPE - 2013-03-05 11:46
widzę, że na prawdę warto tam zajrzeć - dobrze, ze zarezerowaliśmy jeszcze jeden dodatkowy nocleg w Singapurze, bo raczej na nude nie mozna tam liczyc :-)))
 
 
apacino
Agnieszka i Maciek
od 2011 dołączył Olafek :)
zwiedzili 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 203 wpisy203 167 komentarzy167 1563 zdjęcia1563 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
26.10.2014 - 26.10.2014
 
 
02.08.2013 - 18.08.2013
 
 
01.08.2013 - 01.08.2013