Norwegia powitała nas piękną słoneczną pogodą. Oczywiście przed wyjazdem skrupulatnie sprawdzaliśmy prognozę pogody na naszej ulubionej stronie, której sprawdzalność jeszcze nigdy nas nie zawiodła:
http://www.yr.no
Rano było zimno, ok. 2 stopnie, ale z każdą godziną słońce grzało coraz mocniej i temperatura podniosła się do 11, a w słońcu z pewnością jeszcze cieplej. Po wyjściu z lotniska darmowym autobusem podjechaliśmy do stacji kolejowej, a później pieszo udaliśmy się w kierunku centrum miejscowości Sandefjord. Zwiedzanie zaczęliśmy od wejścia na punkt widokowy, który okazał się być jednocześnie bardzo przyjemnym parkiem. Po sesji zdjęciowej z widokiem na port poszliśmy w głąb parku i doszliśmy do stawu. Był to bardzo przyjemny poranny spacer.
Po zejściu schodkami z górki przeszliśmy tzw. Ulicą białych domków do portu. Tam weszłam do sklepu rybnego, bo nie byłabym sobą, gdybym nie obejrzała świeżutkich darów morza. Po uczcie dla oczu i powonienia namawiałam Maćka i Tomka, żeby też weszli, ale najwidoczniej nie mają w tym takiej przyjemności jak ja, bo od razu chcieli iść dalej. Spacerując wzdłuż przystani portowej, oglądaliśmy kapliczkę na wodzie, potem zjedliśmy śniadanie na pomoście na ławeczce obok zabytkowego statku do połowu wielorybów, który w sezonie letnim można zwiedzać. Na rondzie znajduje się fontanna przedstawiająca polowanie na wieloryby, a zaraz za nią park miejski. Pochodziliśmy troszkę po centrum, a później udaliśmy się na prom, którym popłynęliśmy do Strömstad.