Żal odjeżdżać, ale nie ma wyjścia. Wyruszamy już o 10, około 11 oddajemy samochód i na lotnisko. Tam czas leci jak szalony, odprawa, bagaże i niebawem siedzimy już w samolocie. Tym razem mamy lot bezpośredni, więc od razu prosimy o łóżeczko dla Olafa i okazuje się, że nasz syn jest zachwycony samolotem i przez 5 godzin nawet nie zapłakał. No i miałam okazję, wypróbować ze 3 razy samolotowy przewijak w ubikacji.
UWAGI KOŃCOWE:
Baliśmy się tej podróży z tego powodu, że był to pierwszy wyjazd z 6 miesięcznym dzieckiem i nie mieliśmy pojęcia, jak on to przyjmie i jak my damy radę z karmieniem, przewijaniem, kąpaniem itd. Na Teneryfie okazało się to bardzo proste, oczywiście przy dobrej organizacji i odpowiednim planowaniu dnia, który w zasadzie był ściśle dostosowany do potrzeb Olafa. Zdarzyło się też tak, że zmienialiśmy plany, mieliśmy w planach dłuższe wędrówki górskie, ale już wiemy, że czas podawany w przewodnikach ni jak ma się do marszu z niemowlakiem. Czasem samo karmienie nagle gdzieś na szlaku zajmowało około godziny i ciężko przewidzieć ile w czasu zajmie cała trasa. Zrezygnowaliśmy tez mając malutkie dziecko z jedzenia w restauracjach, choć raz byliśmy na carne cabra i carne fiesta w restauracji na szczycie góry, bo bardzo nam zależało na skosztowaniu carne fiesta, której nie dane nam było zjeść na Gran Canarii ;)
Teneryfa nas urzekła rozmaitością. Piękny park narodowy Teide okazał się atrakcyjny nie tylko przez sam wulkan, jest tam wiele innych ciekawych tras. Anaga jest niesamowicie tajemnicza i trochę mroczna, dzika, zielona i mało tam dociera turystów, co jeszcze dodaje jej uroku. Miasteczka nadmorskie kuszą ładną architekturą, są zadbane, ciekawe i bardzo przypadło nam do gustu to, że można godzinami spacerować po długich promenadach, a co chwila jakaś ławeczka, jakiś skwerek i można zawsze z małym dzieckiem usiąść i odpocząć. Pogoń za delfinami i rejs do Los Gigantes była dokładnie taka, jak się spodziewaliśmy, natomiast ostatni odcinek wąwozu z Maski nam się bardzo spodobał i planujemy kiedyś wybrać się tam na treking. A przede wszystkim góry są cudowne i znaleźliśmy sporo dobrze opisanych szlaków (w Internecie na oficjalnej stronie o Teneryfie jest cała lista fajnych szlaków na północy i na południu). No to chyba tam wrócimy – aha i po tym, co zobaczyłam na Teide, nabrałam apetytu na inną wyspę – Lanzarotte.