Jedziemy do Monterosso. Wysiadamy ze stacji i zamieramy z wrażenia. Stacja kolejowa z widokiem na plażę – to jest to! Morze liguryjskie ma w tym miejscu przeliczą lazurową barwę, więc przechadzamy się promenadą i podziwiamy piękne widoki. Dochodzimy do centrum wioski i krążymy po zabytkowych uliczkach. Jest ich zaledwie kilka i zobaczenie wszystkiego zajmuje dosłownie chwilkę, ale wrażenie jest przemiłe. Stwierdzamy zgodnie, że jest to bardziej romantyczne miejsce niż uliczka miłości ;)
Po chwili odpoczynku idziemy zakosztować kąpieli w morzu. Problemem dla turystów jest tu niestety fakt, że wejścia na plaże są płatne, ale jest zawsze jakieś miejsce wolne od opłat i tam jest niestety tłum ludzi, więc wcisnąć się w wolną przestrzeń niełatwo. Ludzie na bezpłatnych plażach ( bo na płatnych jest wszystko OK ) wyglądają jak stłoczone brązowe sardynki ;) W Monterosso są 3 małe skrawki bezpłatnej plaży, a my idziemy na sam koniec do tzw Gigante, gdzie wydaje się leżeć najmniej ludzi. Szybka kąpiel w cieplutkim lazurowym morzu i wracamy, bo siedzenie na zatłoczonej plaży nie jest szczególnie przyjemne.