Kolejny dzień przeznaczamy na zwiedzanie miasteczka Lukka i Piza. Tam również jedziemy pociągiem i zaczynamy zwiedzać od Lukki.
Lukka była głównym miastem Toskanii w IX i X w. W końcu wieku X zaczęła tracić na znaczeniu na rzecz Florencji, która została stolicą Toskanii.
Jako republika była drugim największym państwem-miastem po Wenecji, także drugą pod względem stażu republiką. Poza krótkimi momentami obcej władzy, miasto zachowało swoją niezależność aż do 1799 r., kiedy opanował je Napoleon.
Starówka Lukki jest bardzo ładna, spokojna, zamknięta murami obronnymi, po których można spacerować lub jechać rowerem.
Udajemy się do najbardziej znanych zabytków i zaczynamy od katedry San Martino, żeby zobaczyć Folto Santo (Świętą Twarz). W kaplicy, za kratami wisi trzymetrowej wielkości drewniany krucyfiks a na nim wizerunek Chrystusa. Twarz tu przedstawiona uchodzi za prawdziwy wizerunek Jezusa z Nazaretu. Według legendy rzeźba jest autorstwa Nikodema, jednego z uczniów Chrystusa. Podczas pracy przestraszył się, że nie podoła zadaniu. Gdy zasnął przy śniło mu się, że pracę dokończyli za niego aniołowie. Gdy się zbudził zobaczył ukończony krucyfiks. Dalsze losy były równie niezwykłe. Po śmierci Nikodema krzyż został ukryty w jaskini i dopiero kilkaset lat później anioł nawiedził we śnie biskupa Gualfredo pielgrzymującego do Jerozolimy zdradzając mu miejsce ukrycia figury. Ten kazał umieścić ją w łodzi bez załogi i powierzyć jej losy opiece Boga. Łódź dotarła w pobliże portu Luni w Toskanii, gdzie zawiadomiony przez rybaków biskup Lukki Giovanni wspólnie z mieszkańcami portu wydobył ją na brzeg. Oczywiście każda miejscowość chciała ją zatrzymać dla siebie, biskup kazał więc wsadzić krucyfiks na wóz bez woźnicy. Woły zaciągnęły wóz aż do Lukki i tu zatrzymały się. Rzeźbę umieszczono w kościele San Frediano, ale pierwszej nocy zniknęła i znaleziono ją w kościele San Martino. Uznano to za cud a kościół zyskał rangę katedry.
Dalej idziemy na Piazza Napoleone. To największy i najgwarniejszy z placów Lukki. Obsadzony platanami, otoczony fasadami monumentalnych pałaców, zapełniony jest turystami i miejscowymi odpoczywającymi w cieniu drzew lub parasolek licznych kafejek. Jest przyjemnie gorąco, a plac skąpany w słońcu wydaje się bardzo przyjemny z perspektywy ławeczki w cieniu. Po odpoczynku idziemy dalej na słynny Piazza San Michale. Plac jest cichy i uroczy, znajduje się tu charakterystyczny kościół San Michele in Foro. Jego budowę rozpoczęto w 1143 r. Tak, jak katedra ma charakterystyczny fronton z kolumnadami, aczkolwiek San Michele in Foro ma ich 4 poziomy i wydaje się, że poszczególne elementy są jeszcze bardziej zróżnicowane, a fasada jest jeszcze piękniejsza. Wykonany jest z białego marmuru. Spacerujemy dookoła wąskimi przyjemnymi uliczkami, bo z każdej strony kościół prezentuje się bardzo ładnie.
Idziemy dalej przed siebie, krętymi uliczkami, warto się tu na chwilę zagubić, oddalić od głównego szlaku. Potem docieramy do okrągłego Piazza dell Amfiteatro, który odziedziczył kształt po rzymskim amfiteatrze, który kiedyś się tu wznosił. Plac powstał w miejscu dawnego amfiteatru rzymskiego. Rzymianie zbudowali Lukkę w II wieku p.n.e. Sto lat później poza obrębem miasta zbudowali amfiteatr. W wieku szóstym wewnątrz jego zbudowano kamienice, na domy zamieniono też zewnętrzne ściany amfiteatru. Wysoko na niektórych fasadach można z łatwością odczytać ślad dawnych łuków rzymskich wypełnionych ścianami z kamienia i cegły. Dookoła królują kawiarenki i sklepy.
Dalej idziemy w kierunku XV wiecznej wieży Torre Guinigi. Z dachu wieży, na którym rosną dwa dęby.
Wracamy w kierunku bramy głównej, odpoczywamy chwilkę na zielonym skwerku obok murów i tuż obok wyjścia widzimy ekipę filmową i kogoś prawdopodobnie bardzo znanego. Facet wysiada z autobusu i wszystko wskazuje, że to jakiś włoski celebryta. Ekipa wygania z murów grupę gapiów, bo będą kręcić jakieś ujęcia. Odchodzimy również i idziemy na stację, skąd udajemy się już do Pizy.