Miasteczko robi niesamowite wrażenie! Przede wszystkim nie jest tak tłumnie odwiedzane przez turystów jak inne znane miasta Maroko, choć słynie z uprawy i wyrobu kifu – czyli haszyszu i to ściąga do niego wielu amatorów palenia. Nas jednak nie interesowało próbowanie miejscowych płodów rolnych;) tylko krajobrazy i niesamowita medina oraz atmosfera tego miejsca. Miasteczko położone jest w górach Rifu na wysokości 600 m. Ciekawe, że kiedyś wstęp do niego był zakazany dla chrześcijan, których karano śmiercią przez otrucie za przekroczenie bram miasta. Tym, co zachwyca, są kolory – wszystkie możliwe odcienie koloru błękitnego. Mieszkańcy malują nawet na niebiesko ulice! Każdy z nich dodaje inną ilość niebieskiego barwnika do białej farby i dlatego medina mieni się tyloma odcieniami błękitu! Ale najdziwniejszym naszym odkryciem było niebo. Niebo, mimo pięknej, prawie bezchmurnej pogody, ma szary, a nawet stalowy kolor. Wieczorkiem siedzimy sobie z poznanym wcześniej Szwedem i pytamy o kolor nieba, a on na to mówi „no właśnie też to zauważyłem, ale myślałem, że tylko ja mam takie wrażenie po paleniu kifu.” W każdym razie, jest to śliczne niebieskie miasto, w którym jest tak niebiesko, że niebo traci swój kolor ;)